Hej ;)
Dzisiaj pokaże wam moją przygodę z ombre którą zaczęłam pod koniec '12 r.
Jeśli ktoś z was jeszcze się z tym nie spotkał to dla objaśnienia Ombre jest to technika farbowania włosów, w której ciemniejsze włosy są u nasady, a jaśniejsze na końcach.
Tak więc pełna optymizmu zadzwoniłam do znajomej fryzjerki i umówiłam się na wizytę.
Kilka dni później poszłam do salonu, kosztowało mnie to ok. 100 zł.
Wyszłam z salonu i w pierwszy momencie myślę sobie ... nie jest źle, jednak w internecie wyglądało to lepiej.
Włosów nigdy nie było mi szkoda.
Aż do tej pory ;]
Dodatkowo przyznam że matka natura nie wysiliła się z moimi włosami. Obdarowała mnie cienkimi i falującymi się włosami.
Już kiedy przy pierwszym kroku wygładziłam wszystkie włosy poczułam znaczne zmniejszenie ich objętości . Kiedy pod ręką czułam jeszcze moje naturalne włosy było wszystko po staremu, kiedy ręką zjechałam niżej, poczułam włosy farbowane a co się z tym związało znaczny brak objętości.
Początkowo starałam się ratować farbami do włosów. Fakt pomagało to, ale na jakieś 3 tygodnie
Początkowo starałam się ratować farbami do włosów. Fakt pomagało to, ale na jakieś 3 tygodnie
Po czym znowu włosy wyglądały o tak
Dodatkowo dodam że końcówki ścinałam co 4 tygodnie.
Po pół roku znudzona i zdenerwowana z powodu zniszczonych włosów ścięłam je aktualnie efekt jest taki :
Wnioski: Nadal uważam że ombre wygląda super, niestety nie u każdego. Jeśli chcesz je sobie zrobić to po 1 upewnij się że fryzjer, który ma Ci to zrobi jest ogarnięty w temacie, po 2 nie rób jeśli posiadasz cienkie i łamliwe włosy.
Czego Ty na tej głowie nie miałaś... (?) :D
OdpowiedzUsuńU mnie w końcu nowy post!